RobertGorczyński.pl

Widzę Myślę Piszę

Tag: Wschód (page 2 of 13)

Trzy Kotwice.

Co trzyma Rzeczpospolitą przy Zjednoczonej Europie?
To trzy Kotwice:
NATO – Zachodni Sojusz Wojskowy,
UNIA EUROPEJSKA – Wspólnota Europejskich Państw,
KOŚCIÓŁ KATOLICKI – Od czasów Księcia Mieszka I. najstarsza z tych Europejskich Wspólnot.
Szkoda tylko, że księża tak chętnie o tym  zapominają.
JA PRZYPOMNĘ, ŻE ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II. BYŁ ZA PRZYSTĄPIENIEM POLSKI DO UNII EUROPEJSKIEJ.
„Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej” – podkreślał Święty Jan Paweł II.

Mowa nienawiści…

Zabija.

MAKE WOŚP MR OWSIAK!

Moja, z serca płynąca, rada dla Pana Jerzego Owsiaka.
KEEP CALM
AND
MAKE WOŚP
MISTER OWSIAK!
Tyrani odchodzą, a Dobro Trwa!

P.S.: Panie Owsiak, Pan się nie boi, Robert Gorczyński za Panem stoi!
Do końca Świata i tydzień dłużej!
🙂
#MuremZaOwsiakiem !

Pan Prezydent Adamowicz… nie żyje.

W tym kontekście,

myślę o Panu Prezydencie Gabrielu Narutowiczu.

Bo jak wtedy…

Przez falę zła zginął porządny Człowiek.

Cześć Pamięci

Pana Pawła Adamowicza.

Wielkanoc.

Pan Jezus ukrzyżowany.
Przeszedł przez najgorsze chwile swojego życia.
I prawie nikt Mu nie pomógł.
Nikt Go nie poparł…
Bo wszyscy (skąd my to znamy?),
starali się przeżyć pod presją złego.
I nawet najszlachetniejsze dusze wyparły się Jego Sprawy
(zanim trzy razy zapiał kur…)
A On umarł…
Ile razy wyparliśmy się prawdy?
Ile razy nie poznaliśmy Zbawiciela?
Ile razy nie było Nas tam, gdzie powinniśmy być?
Ile razy…?!
A jednak…
On Zmartwychwstał
I powrócił…
Tak po prostu.
Nie po to, by Nas zawstydzać,
ale po to, byśmy mogli powstać znowu…
Po raz kolejny.
Bo Jego jest poranek.
Jego jest szczery uśmiech.
Do Niego należą otwarte drzwi.
I Jego jest Odkupienie!
I nie ma nikogo poza Nim.
Wielkanoc.
Czas by się przekonać,
kim się jest….

Życzę Wszystkim Ludziom, których znam
i tym, których jeszcze nie dane mi było poznać,
tylko Dobra, tylko Miłości i tylko Prawdy,
by Nasze Życie miało Sens. 
Z wyrazami uszanowania
Robert Gorczyński

Poszli ludzie na świąteczny jarmark.

Polak – Ojciec Rodziny – bronił się i zginął.
Później Niemcy – zwyczajni spokojni ludzie – zginęli z rąk tego samego chorego szaleńca, który zabił polskiego kierowcę.
Wcześniej, tego samego dnia, Rosyjski Ambasador został zastrzelony przez Tureckiego Policjanta.
Turecki Policjant strzelając do Ambasadora krzyczał coś o zemście za Aleppo i o przysiędze złożonej Mahometowi.
W tym czasie, w Naszym Polskim Sejmie, Demokratycznie Wybrani Posłowie, musieli blokować mównicę broniąc jej przed antydemokratycznymi zakusami jednego małego człowieka.
Czy ktoś mi zatem może powiedzieć, co tu się dzieje?!
Czy ktoś wyjaśnić mi może, czym stan Naszego Świata różni się od tego stanu,
kiedy to w Sarajewie strzelano do Jego Wysokości Arcyksięcia Ferdynanda Habsburga?

A propos 13. grudnia 1981. roku.

„Niestety” bardziej do mnie przemawia życiorys Pana Piniora niż życiorys Pana Piotrowicza 🙂
Podobnie jak wyżej cenię sobie Pana Lecha Wałęsę od Pana Jarosława Kaczyńskiego 🙂
Dlaczego?
Może między innymi dlatego, że bezprzykładnie gnoi się teraz Pana Leszka Moczulskiego, Piłsudczyka, założyciela Konfederacji Polski Niepodległej, więźnia komunistów i Patriotę, za to że poparł Bronisława Komorowskiego, a nie Kaczyńskich.
***
A tak na marginesie: polecam artykuł, który ukazał się swego czasu na łamach Tygodnika „Polityka”, w którym, nazwisko po nazwisku, okoliczność po okoliczności, charakteryzuje się osoby powiązane z sowiecko-rosyjskimi służbami, które obecnie oblepiają MON pod wodzą Antoniego Macierewicza.
Krótko mówiąc: świadomie, czy nie, Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz prowadzą politykę bardzo korzystną dla putinowskiej Rosji.

Wielki Polny Wąż.

Słońce było jeszcze bardzo nisko nad horyzontem, kiedy stary Antoni z synem Krystkiem i Marcin ze swoim pierworodnym Jontkiem, wyszli w pole.
Czekał ich ciężki dzień.
Ledwie wczoraj wieczorem oracze natrafili w polu na trzy wielkie kamienie. Głazy leżały obok siebie i do zmroku nie ustalono, jak głęboko sięgały i jak bardzo mogły być ciężkie.
Ostatecznie oracze postanowili rzecz całą zbadać o świcie. Antoni i Marcin mieli nadzieję, że nie trzeba będzie prosić hrabiego o konie, bo choć pan chętnie godził się na takie przysługi, to jednak później zawsze trzeba się było odwdzięczyć odrobkiem.
Kiedy chłopi dotarli do kamieni, nad pobliskim lasem zerwało się stado wron. Ptaki z głośnym krakaniem okrążyły pole i odleciały w kierunku wsi.
Głazy nosiły ślady wczorajszych prób podkopania. Teraz jednak wyglądały na jeszcze większe i cięższe niż wczoraj.
– Nie wygląda to najlepiej – ocenił sprawę Antoni.
– Coś mi się tak zdaje… – zgodził się Marcin.
– Tego mniejszego ruszymy sami i może wyorzemy – ciągnął Antoni. – Józef od Matusa ma dwójkę koni i wóz. Za trzy flasze i ziemniaki na pewno pomoże. Ale te dwa większe, to już insza inszość.
– Nie obędzie się bez odrobku… – skonstatował gorzko Marcin.
– Ani chybi – potwierdził Antoni.
– Trzeba będzie wziąć z majątku po sześć koni do kamienia i ze dwa ciężkie wozy do zwózki.
– Za to wszystko ekonom, ani chybi, policzy sobie z tydzień na pańskim polu – szacował Marcin.
– To, albo z kamieniami macie Marcinie pół morgi roli mniej… – zauważył Antoni.
– Racja. Takie życie. – westchnął Marcin. – Od czego zaczniemy?
– Najpierw obkopmy najmniejszy kamień i zobaczmy, co pod nim jest: czy ziemia, czy może jeszcze inne kamienie – stwierdził Antoni. – A potem pójdę zgadać się z Józefem.
– Niech tak będzie – rzekł Marcin i chłopi wzięli się do pracy.
Mieli ze sobą wszystko co trzeba: liny, łańcuch, kilofy i łopaty. Razem z synami dziarsko wzięli się za wykopywanie kamienia.
Z początku wszystko szło gładko. Łopaty natrafiały na samą ziemię, a kilofy łatwo odnajdowały krawędzie głazu.
W końcu pod wystający brzeg kamienia udało im się podciągnąć łańcuch.
Ujęli jego dwa końce i zaczęli ciągnąć. Zamierzali postawić głaz na sztorc, a później wyrzucić go na powierzchnię ziemi.
I wtedy stało się coś strasznego.
Kamień przez moment zachowywał się tak, jak oczekiwali, ale chwilę później z impetem osunął się w głąb ziemi.
Wyglądało to tak, jakby ruszony głaz zatykał wylot jakiejś pieczary.
Oracze nie zdążyli zareagować, kiedy część otaczającego pola zapadła się, a kamień i Krystek, syn Antoniego, zsunęli się do zapadliska.
– Na Boga! Na Boga! Synu! – lamentował Antoni.
– Musimy go wyciągnąć! Jontek! – wrzasnął Marcin. – Biegnij do domu po żagwie i dodatkowe liny! Biegnij i to szybko!
Jontek wykonał polecenie ojca i w ciągu dwóch pacierzy był przy głazach z worem pełnym żagwi, krzesiwem i dwoma długimi linami.
– Wiążemy! – powiedział Marcin i obaj starsi oracze uwiązali liny do największego z głazów i zeszli w dół.
– Krystek! Krystek! – wołał Antoni, ale z dołu nie dochodził żaden dźwięk.
Krzepcy mężczyźni szybko opuszczali się po stromym, ziemnym uskoku i w końcu stanęli u jego podnóża.
A kiedy zapalili żagwie zamarli z zaskoczenia. Krystka nie zobaczyli. Natomiast na dnie głębokiego, ziemnego dołu dostrzegli coś, co wyglądało jak wielki, gładki i połyskujący kamień.
Wkrótce jednak chłopi pojęli, że nie patrzą na kamień, ale na zwinięte cielsko gigantycznego węża.
Wąż z początku leżał nieruchomo. Oracze nie wiedzieli co robić, a chwilę później popełnili ogromny błąd…
Wąż poruszył się, a chłopi wpadli w panikę i zaczęli wspinać się na linach.
Ihtimia Inblandia, zwana Wielkim Polnym Wężem, też zachowała się odruchowo i w ciągu kilku sekund rozdarła ciała oraczy na strzępy, a później wypełzła na pole.
Los Antoniego i Marcina podzielił także Jontek, który na widok gada zemdlał i przewrócił się na ziemię.
Wygłodniała bestia zobaczyła jednak ruch i poczuła zapach ludzkiego ciała.
Jontek nie przeżył kolejnych dwóch minut.
Potem wielki wąż popełzł szybko, łukiem w kierunku lasu.
Krystek ocknął się z wielkim bólem głowy dopiero wtedy, kiedy pół wsi zeszło się na pole, by szukać oraczy i dociekać, co takiego się tam stało.
Krystka wyciągnięto na powierzchnię, ale oszołomiony chłopak nie potrafił nic powiedzieć.
Kiedy wpadł pod ziemię, uderzył głową w grunt, a nogą trącił ogon Ihtimii.
Wtedy Wielki Polny Wąż zaczął budzić się z bardzo długiego snu.
Chłopi długo dziwili się temu wszystkiemu.
Coś jednak zmieniło się w okolicy.
W pobliskich wsiach zaczęli ginąć ludzie,
a las w którym schroniła się Ihtimia Inblandia zwać zaczęto ponurym,
albo strasznym lasem…

Dobranoc Państwu.
🙂

Błogosławieństwo Trumpa – Oferta Putina.

Myślę, że może być tak: „nasi” z PiS pojadą do Donalda Trumpa nawiązywać z nim kontakt, a on im powie:
Panowie, zależy wam na bezpieczeństwie i zwalczaniu terroryzmu.
Mam więc dla panów bardzo dobrą wiadomość!
Jestem teraz w doskonałej relacji z panem prezydentem Władimirem Władimirowiczem,
a jego siły są geograficznie bardzo blisko państwa granic.
Porozumcie się więc w tej kwestii z zaprzyjaźnioną z nami Rosją.
Mają panowie na to moje błogosławieństwo.
No i będziemy ugotowani.

Wygrana Orbana na Węgrzech, PiS w Polsce, Brexit w Zjednoczonym Królestwie i Trump w Stanach,
to ta sama fala bardzo złych tendencji dotyczących Zachodniej Cywilizacji.
Do tego dodajmy nacjonalizmy, agresywnych imigrantów, czy zamachy islamistów – ten cały bajzel w Unii Europejskiej.
i mamy polityczne błoto, jak nic, pachnące wielką wojną.

Przypomnę, że od takich nastrojów rozpoczęła się pierwsza wojna światowa.
Na fali podobnych mechanizmów do władzy doszedł Adolf Hitler.

Ha! Pan Prezydent Barack Obama wygarnął Dudzie sprawę Trybunału Konstytucyjnego! Brawo Panie Prezydencie!

W powyższym kontekście, pamiętam jak moja nieżyjąca już Babcia z wielką uwagą obserwowała, z jaką miną i jak szybko generał Jaruzelski wychodzi ze spotkań z papieżem Janem Pawłem II.
Jeśli wychodził z nietęgą miną, albo wychodził zbyt szybkim krokiem,
to Babcia z satysfakcją wołała:
PRZYGADAŁ MU! PRZYGADAŁ! I SŁUSZNIE!
Podobne odczucia mam teraz.
A tak swoją drogą, to niepojęte jak wielka spotkała Nas Polaków degradacja,
skoro Zagraniczny Gość musi zwracać uwagę przedstawicielom „naszych” władz na to, że nie trzymają się demokratycznych standardów!
To żenujące, że Pan Prezydent Barack Obama musi przypominać, jak wielką rolę odegraliśmy w wyzwalaniu Świata spod komunistycznego jarzma!
No ale Pan Jarosław Kaczyński i jego podwładni, mogą tego nie wiedzieć, skoro w swoim czasie Pan Prezes PiS odegrał
nader marginalną rolę w obalaniu komuny,
a jego podwładni są zbyt młodzi by znać prawdę.
W każdym razie komuchy nie uznały za stosowne, by aresztować Jarosława Kaczyńskiego.
Wstyd!

Older posts Newer posts

© 2024 RobertGorczyński.pl

Designe By ilonaDESIGNGóra ↑