Nie jestem jak mrówka roztropny.
Nie korzystam więc ze wszystkich dobrodziejstw mrowiska.
Pewnego dnia podjąłem decyzję,
(a może raczej zrozumiałem),
że wolę stać z dala od ludzi zebranych pod suchym dachem przystankowej wiaty.
I nie straszny mi deszcz,
ani śnieg!
Wolę to niż ograniczenia związane z przebywaniem w ciasnym tłumie.
I są w moim mieście nowoczesne, szybkie tramwaje,
lecz ja wybieram dłuższą trasę autobusem.
I nie czuję żalu z powodu straconych dziesięciu minut,
jeśli mogę, siedząc w wygodnym foteliku,
odróżnić się nieco od sardynek stłoczonych w niskopodłogowych pociskach.
Popieram też rozmaite bunty,
ale nie biorę udziału w ulicznych demonstracjach.
Wolę rozmawiać z ludźmi
niż szarpać się z tłumem…
9 kwietnia 2017 at 17:18
Tłum ma swoje zalety. Ja zawsze lubiłam koncertowy tłum, falujący w zgodnym rytmie. 🙂