Nic dodać, nic ująć.
Carska pieśń śpiewana przez miłośników Rosji?
Co mam na myśli?
Już Szanownym Państwu wyjaśniam:


Biskupi i księża często kpią sobie z historii Polski.
Na przykład wtedy, kiedy do rangi ważnej patriotycznej pieśni wynoszą utwór pt.: „Boże coś Polskę” napisany przez Alojzego Felińskiego na zamówienie wielkiego księcia Konstantego i adresowany do cara Aleksandra I.
Kpią sobie też wtedy, gdy nazywają Maryję Królową Polski, zapominając o tym, że przyrzeczenia królewskie Jana Kazimierza miały poderwać do walki z najeźdźcami całe społeczeństwo. Król oddał Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej, którą nazwał Królową Korony Polskiej i obiecał, że poprawi sytuację chłopów i mieszczan, kiedy tylko kraj zostanie uwolniony spod szwedzkiej okupacji. Była to jedynie czysta polityka i jakbyśmy to dziś określili PR. Szczególnie, że obietnice wobec niższych stanów nigdy nie zostały zrealizowane z powodu stanowczego sprzeciwu szlachty.
Kpi sobie też kościelna hierarchia z Polaków wychwalając Konstytucję 3. Maja, którą to w swoim czasie Kościół i prokościelni konserwatyści z taką pasją i determinacją próbowali znieść i zgnieść.
Kpiną jest też śpiewanie przez biskupów i księży Mazurka Dąbrowskiego, w którym mowa jest o wrażym Kościołowi rewolucyjnym Cesarzu Francuzów Napoleonie Bonaparte.
Nie jest natomiast według Kościoła nikim ważnym np. Andrzej Frycz Modrzewski, autor wiekopomnego dzieła „O poprawie Rzeczypospolitej”.
Jak długo jeszcze znosić będziemy tak prymitywne biskupie zagrywki?
Biskupi i księża wybierają z Naszych Dziejów tylko to, co im pasuje.