– Już wkrótce wrócimy na swoje miejsce… – rzekł Landgraf. – Czeka nas sporo pracy, ale to nieuniknione.
– Z pewnością – zgodził się Wicehrabia z wielką dumą. – Odzyskamy włości i pałace, a lud odda należną nam cześć!
– To nie takie proste – odpowiedział przyjaciel Wicehrabiego.
– O czym myślisz? – zdziwił się Wicehrabia.
– Myślę, że powinniśmy być lepsi. Powinniśmy wyciągnąć wnioski. Winniśmy też rozliczyć się z własnych błędów i zobowiązać do bezwzględnej życzliwości! – perorował Landgraf z pasją, a jego towarzysz przyglądał mu się uważnie.
– Życzliwości?! Względem kogo? – spytał w końcu Wicehrabia.
– Ależ to bardzo proste! – odpowiedział Landgraf. –  Powinniśmy z najwyższą życzliwością podejść do tych, których spotkała krzywda.
– Nie rozumiem… – Wicehrabia był zdumiony. – Przecież to Nao Tathel jest krzywdzicielem. My zaś niesiemy ludziom wolność.
– Mylisz się drogi przyjacielu – odrzekł Landgraf. – Gdyby ludzie nie mieli poczucia krzywdy, nie było by żadnego Nao Tathela, ani też  żadnych  jego sług.
– Wybacz, mości panie Landgrafie, ale jesteś wodzem – odpowiedział Wicehrabia z oburzeniem. – Nie możesz więc ulegać melancholii!
– Doceniam twoją troskę, drogi przyjacielu, ale to nie melancholia. To żelazna logika. Zaś wódz, jeśli chce pozostać wodzem, w żaden sposób nie może mylić skutków z przyczynami…