Po jednej stronie resztki mrozu i resztki lodu.
Po drugiej stronie rzeka,
która prowadziła nas prosto do miejsca,
gdzie kra o krę się ścierała,
ostro i niebezpiecznie nisko,
tuż przy samym żelaznym, kolejowym moście!
(Tam mogło zdarzyć się wszystko!).
Los jednak nie chciał
by któryś z moich tornistrowych towarzyszy wpadł tam do wody!
Ktoś…
(albo i Nic),
pozwoliło nam wtedy wrócić do domów,
by zjeść ciepły obiad…
Innym razem,
w znacznie większym mieście,
To Coś,
(albo i Nic!),
zadbało o to, bym bez szwanku
wybudził się z alkoholowego letargu:
na odpowiednim przystanku,
o odpowiedniej godzinie,
zanim ogarnął mnie Świt…
A teraz kiedy dużo więcej już wiem,
na tyle dużo, by rozumieć jak ważne jest życie…
powiem Wam,
że nadal są takie miejsca i takie chwile,
które mijam z tą samą, niebezpieczną bezczelnością:
Jak ten chłopiec z tornistrem na wysokim moście,
Jak ten student pijany, śpiący w pędzącym tramwaju!
Jedna chwila,
jeden gest:
Minus
albo
Plus.
P.S.: Kiedyś, będąc 10-letnim uczniem szkoły podstawowej, bez wiedzy rodziców, poszedłem zimą z kumplami na most kolejowy na rzece Obrze w Kiełczewie pod Kościanem.
I powiem Wam, że dopiero teraz, po ponad 30. latach, mogę dobrze ocenić ile wtedy mieliśmy szczęścia…
(A o tym, jak po imprezie przysnęło mi się w tramwaju, nawet nie wspomnę…).
🙂
5 marca 2017 at 19:12
Może ktoś. .a może coś. ..ale wiem że istnieje. W którymś momencie bardziej walczył o mnie niż ja sama o siebie. I nie pozwolił odejść. Długo nie mogłam wybaczyć, że obliczenia okazały się nie trafione. Tererycznie powinny. Ale może ktoś. ..a może coś wierzyło we mnie mimo mojego sprzeciwu.
Nie wiem czy dobrze ?… a jednak dobrze. 😆
5 marca 2017 at 19:14
A teraz już pójdę z Morfeuszem na randkę. Oczywiście jeżeli zechce on. Koty regularną właśnie stoczyły bitwę. 😆😆😆😆😆 ciekawe o co.
14 marca 2017 at 19:44
Dobrze, że ten Ktoś jest. 🙂