Czasami zdaje mi się, że jest to jakaś niesamowita defilada
I że trzeba pozakładać na siebie rodowe barwy i herby,
I przejść przez wszystkie ulice w postawie jak najbardziej wyprostowanej…
Innym razem, zdaje mi się, że życie polega na pochylaniu się nad kłopotami.
Na zamartwianiu się o jutro i o to, co się włoży do gara.
Jeszcze innym razem, wydaje mi się, że życie polega na spełnianiu własnych zachcianek i marzeń.
Przy czym marzenia uznaję za rzecz o niebo szlachetniejszą od tych pierwszych…
Czasem jednak mam wrażenie, że życie to dość niepokojąca przejażdżka boskim pociągiem do tej ostatniej, końcowej stacji.
Wtedy zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie jestem jakimś skazańcem?
Ale przed takimi myślami ratuje mnie ironia.
Ratuje humor.
(Ta czysto ludzka broń atomowa na demona zwątpienia).
I wtedy znowu na grzbiet zakładam ten mój, na pół wymyślony, szlachecki kontusz
(podobno to tylko jedna błękitna żyłka…),
I idę wyprostowany przed siebie…
(I pal licho, że pół ulicy puka się w czoło!)
Dziś pożegnaliśmy Ciocię Dankę – Najstarszą Siostrę Mojej Mamy.
I bardzo żałuję, że nie udało mi się Jej poznać bliżej…
Bo Ciocia Danka umiała się śmiać.
Cześć Jej Pamięci!
27 maja 2017 at 21:09
Dziękuję Robercie herbu de Gorki 😊
8 czerwca 2017 at 15:27
No cóż… Nie powiem nic mądrzejszego ponad to : „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”…