Wyglądam przez okno
I patrzę na trawnik wysiany przez pracowników mieszkaniowej spółdzielni.
Mój Boże, jak ja nienawidzę tego trawnika!
Jest taki zielony i równy,
A mnie tak do tego daleko…
Ja nie jestem ani równy,
ani zielony.
Każdego dnia staram się wygładzać wszelkie nierówności,
ale za każdym razem stwierdzam, się nie udało!
Golarki zawodzą,
Grzebień jest bardzo nieskuteczny,
Sztyft daje radę, ale tylko do wieczora.
Koszula, muszka, spodnie, majty i skarpety,
to tylko dzienne jednorazówki.
Boże jak ja nienawidzę tego trawnika!
On jest taki równy i tak bezczelnie leży sobie pod moimi oknami.
Ma ten trawnik wielkie szczęście, że nie jestem terrorystą,
Bo z pewnością zrzuciłbym na niego
Wielką niszczącą bombę!
8 czerwca 2017 at 15:29
Że chciałbyś być taki zielony to rozumiem, ale równy? 😉
P.S. Co tu tak mało wpisów? Myślałam, że z godzinę będę nadrabiać zaległości!