Opowieść tak ciemnia jak sam spód nocy,
Otoczona ciemnością tak smolistą, że nie wiadomo,
Czy przeciwległa ściana jest przed samym nosem,
Czy też trzy długie metry dalej.
(Znacie to uczucie?)

Ja poznałem je,
Kiedy zszedłem do podziemi.

Niemieckie bunkry wijąc się zygzakami,
Przyniosły mi ciemność prawdziwą.
Na szczęście tych, którzy je stworzyli,
Dawno już tam nie było,
(Bo nie wyobrażam sobie,
Aż tak wielkiej eskalacji!)

Poznałem ciemności więc,
Kiedy już nie żyły
A jednak
Ziemia pod nimi
Tak nasiąknięta była mazią,
Że sięgała aż do samych piekieł!

I wtedy zrozumiałem,
Że w dziwnych stworach z obrazów Hieronima Bosha
Nie ma niczego fascynującego,
A ich pozorne blaski,
To jedynie czar pokusy.

I tylko światło jest czyste,
A zły ma moc odbijania go
W tysiącu kolorowych kryształów.

Byle byś tylko szedł za nimi
Byle byś tylko patrzył.
Bo najwyższą ceną (i zyskiem jego), jest strata czasu.