Zaczęło się niewinnie.
Szpica wojsk Landgrafa podeszła pod peryferyjne zabudowania miasteczka Tsentignonn.
Szpicy przewodził doświadczony wachmistrz, niejaki Turdo At Lonna.
Podoficer ów zręcznie doprowadził podwładnych pod mury i zakomenderował siedem ostrych salw do kompletnie zaskoczonego wroga.
*
(Czcigodny Pan Turdo, po latach, wspominał, że głównym motywem jego działania była wściekłość na Dzikich za lata klęsk i zło wyrządzone jego bliskim.
Najeźdźcy uśmiercili mu ojca, matkę i dwóch braci).
*
Później, sprawy potoczyły się szybko.
Zaskoczona wataha Dzikich poszła w rozsypkę.
Wachmistrz Turdo i jego podkomendni nie żałowali kul ani prochu.
Po trzydziestu antyfonach do miejscowych Bogów, do akcji wkroczyła Kawaleria Baronów Landgrafa i Dzicy zostali starci na proch.
*
– Ilu ich było?! Ilu?! – grzmiał Nao Tathel.
– Nie więcej niż parę setek, panie… – odpowiedział sługa wodza.
– Nie więcej niż parę setek?! Kpisz sobie?! Czyżbyś nie wiedział, że takie są początki końca?!
– Panie… Przecież oni zdołali odbić tylko jedną małą mieścinę… – wysapał sługa łamiącym się głosem..
– Naprawdę jesteś aż tak głupi, czy tylko udajesz?! Gadaj mi tu, kto im przewodzi?!
– Nikt szczególny panie, pewien staroświecki arystokrata – Landgraf Larsji i jego przyjaciel Wicehrabia Bunderwaldu.
– Ja po prostu nie wierzę własnym uszom! – Nao mrużył oczy ze zdumienia – Wyjawiasz mi tu imiona największych naszych wrogów i nie przywiązujesz do tego najmniejszej wagi?!
Po czyjej ty jesteś stronie?! Pytam!
– Jestem waszym najwierniejszym sługą, panie….
– Jeśli tak, to koniec bliski! – warknął Nao Tathel.
*
– Myślisz waść, że to podziała? – spytał Landgraf.
– Jestem pewien! – odpowiedział Wicehrabia.
– Tyle już przecież lat minęło od upadku Imperium… – powątpiewał arystokrata.
– Z tego co wiem, ludzie są bardzo przywiązani do pamiątek po dawnych, dobrych czasach.
Ukrywają Słuchadła w domach wierząc, że kiedyś posłyszą głos nadziei – odparł Wicehrabia z przekonaniem. – A teraz właśnie nadszedł ten moment
– Skoro tak, zaczynajmy! – odpowiedział Landgraf.
– Czy wasza miłość przygotował swoją mowę? – spytał Wicehrabia.
– Człowiek odpowiedzialny zawsze wie, co chce powiedzieć – odrzekł Landgraf.
– A zatem czas najwyższy przywrócić Światu wiarę – ucieszył się Wicehrabia i przekręcił wielkie, karbowane pokrętło starej maszyny.
Maszyna roziskrzyła się światłami. Wydała długi, monotonny dźwięk i zamilkła, gotowa do działania.
– Teraz, łaskawy panie… – szepnął Wicehrabia.
*
– Drodzy Przyjaciele – Kochani Rodacy! Drodzy Sprzymierzeńcy!.
Jeżeli nie wiecie jeszcze o tym, co stało się w przezacnym mieście Tsentignnon, to z całym należnym wam szacunkiem, niniejszym komunikuję, że po latach klęsk i upokorzeń, udało się nam odzyskać pierwszy skrawek Naszej Wspólnej Ziemi!
Od tej też pory, ciemiężyciel nasz i wróg, nie zazna już spokoju…
*
Słudzy i wojownicy Nao Tathela nigdy nie widzieli go w takim stanie.
Gdy mowa Landgrafa Larsji dobiegła końca, Nao, zdobywca i krwawy wódz, był po prostu blady.
– Kto mógł to usłyszeć? – spytał głuchym tonem.
– Prawdopodobnie poddani z różnych zakątków Wrażej Strony(*) – stwierdził Technik.
– Czy możesz mi łaskawie powiedzieć, dlaczego tak jest? – spytał Nao swego sługę.
– Panie, od upadku stolicy, wszystkie te idiotyczne Słuchadła głucho milczały.
Uznaliśmy więc, że ich milczenie jest kolejnym, dobitnym dowodem naszego wielkiego zwycięstwa – odpowiedział sługa.
W tym momencie Nao był już bliski furii:
– Co znaczy…: „uznaliśmy”? – syknął. – KTO?! Uznał?! – wrzasnął Nao.
– No… My… Walczący… – wybąkał sługa i zastygł w głębokim ukłonie.
*
Jeszcze tego samego dnia, Nao Tathel kazał powiesić swego sługę, a we wszystkich podbitych krainach pojawili się woje Tathela z misją odebrania ludziom nadziei.
Tak oto zaczęła się długa i krwawa wojna, której miarą była stal, krew i… głos.
CDN.
(* Wraża Strona – pogard. – w słownictwie Dzikich – pokonane Imperium Rozynu).
3 czerwca 2018 at 18:45
Czekam niecierpliwie (jak niecierpek ;p) na cd. 🙂