RobertGorczyński.pl

Widzę Myślę Piszę

Month: czerwiec 2016 (page 3 of 3)

Polska

Na południu zielona,
Na wschodzie czarna,
Na zachodzie złocista,
Na północy niebieska,
A wewnątrz pełna życia.
Bijąca sercem rozedrganym,
Szumiąca głową rozpaloną,
Trzepocząca rękami,
I gotowa pójść tam, gdzie poniosą nogi!
Taka właśnie Ona jest!
I naprawdę nie wiem skąd Jej się to bierze,
Chociaż coś podejrzewam:
Bo przecież przeczytałem na ten temat
Kilka całkiem grubych książek…
🙂
P.S.: I g…no o niej wiedzą narodowcy, g…no wie Pan Kaczyński,
bo Polska to żywioł, który im się wymyka spod zgrabiałych palców,
jak ta kitka Pana Kijowskiego.
🙂

Łódź pełna duchów.

Wlecze się smętnie po zarośniętej rzece.
Tajemniczego uroku dodaje jej zielona słodka woda.
(Bo w polskich rzekach woda jest zielona),
I wszystkim wydaje się, że nasze rzeki są bezpieczne,
Że pływa się w nich łatwo.
A jednak nie!
Wystarczy zajrzeć do Kościana i zapytać o to, kto nie dopłynął dziś do brzegu,
Albo popytać w Poznaniu, czyja jest ta ręka, tułów albo noga?

Nagły atak kosmitów.

Zawsze porażała mnie wizja nagłego, niezapowiedzianego ataku kosmitów.
Jak każdego dnia siedzimy sobie w naszych biurach, fabrykach, domach,
I nagle, bez zapowiedzi, pojawiają się dziwne maszyny i na naszych oczach kasują nasz Świat.
Ja wiem, że kręci się coraz tańsze filmy na ten temat, ale mnie to poraża…

Podobnie jak zawstydza mnie wizja Kosmity, który przyjrzał się kondycji ludzkości i postanowił nie mieszać się w to bagno.
🙂

Szanowny Panie Kaczyński, niniejszym oświadczam, że jestem… REBELIANTEM.

I to Pana pewnie najbardziej dotknie:
Bo ja jestem
Optymistycznym,
Spokojnym,
Dobrym,
I zakochanym w Polsce…
REBELIANTEM.

P.S.: I wcale nie jest mi przykro z tego powodu.

Gładka skóra.

Od twarzy aż po sutków czubki.
Od łokci aż po sekretne zakamarki,
Te zagubione pomiędzy kolanami,
A każdą z tych sfer niebytu,
O których Polacy nie potrafią mówić bez zażenowania…
Wszędzie tam powinna być
gładka skóra,
I to tak gładka,
Jak zwierciadło wody głębokiej,
Niczym nie zmąconej
I tak niewinnej,
Jak rusałka kusząca młodzieńców
Nad brzegami błękitnego stawu!

Niby taka dziewicza!
Niby tak bezwolna!
A jednak
Zdolna skazać
Każdego z nich
Na ciasny bezdech
Wśród nieczystej dennej toni.

Kocham Węgry i Węgrów!

Znowu miałem okazję i ZASZCZYT spotkać się z Nimi!
I chociaż nadal NIESTETY pojąć nie potrafię Ich języka,
To mam wrażenie, że DOSKONALE wyczuć umiem Ich DUSZĘ!

I wcale się nie dziwię, że Nasi Przodkowie,
W dawnych wiekach tak chętnie tam bywali!

Vivat Węgry!
Vivat Węgrzy!

Honor oficera.

Można mieć piękny piróg,
I mundur barwny prosto od najlepszego krawca.
Można mieć buty z cholewami pod kolana
Wyglancowane przez karnego ordynansa,
Można mieć i orderów tuzin
I pieniędzy jak lodu…
Ale jeśli ma się zamiast serca gówno,
To jego odór przebije się nawet przez najlepsze paryskie perfumy.
Warto więc zacząć od serca,
Warto zacząć od niego!

A piękny mundur?
Nic to!
Piękny mundur się dokupi!

Słomkowy kapelusz.

Już teraz rozłożył się rondem po sam horyzont,
Choć jeszcze lato nie zaczęło się na dobre!
Słomkowy kapelusz:
Nieodłączny atrybut letniej swobody,
I towarzysz zachodów Słońca.
Wszystkich tych wesołych chwil na kołobrzeskiej plaży…

Mój Boże!
Teraz dopiero zrozumiałem,
Jak wiele mu zawdzięczam.
🙂

Newer posts

© 2024 RobertGorczyński.pl

Designe By ilonaDESIGNGóra ↑