Landgraf spojrzał w górę.
Wicehrabia zrobił to samo.
– Czy to gwiazda? – spytał.
– Nie sądzę – odpowiedział Landgraf.
Dziwny, świetlisty obiekt zatoczył koło i znalazł się nad miejscem, w którym kryli się dwaj arystokraci.
– Więc co to jest?
– Nie wiem, przyjacielu – odrzekł Landgraf.
– Co zatem zrobimy?
– Mamy dwa wyjścia: zostać lub uciec.


Jeśli zostaniemy, możemy zginąć albo poznać prawdę.
Jeżeli zaś uciekniemy, to jeśli mamy zginąć, zważywszy na moc tego czegoś, i tak zginiemy.
A jeżeli przeżyjemy, to być może…
– Nigdy nie dowiemy się, z czym mieliśmy do czynienia… – dokończył Wicehrabia. – Zostaniemy więc… Jak sądzę.
– Zostaniemy – zgodził się Landgraf i wyszedł na szczyt wzgórza, nad którym unosiło się światło.
Wicehrabia zrobił to samo.
Wtedy światło upadło tuż przed nimi i nastała głęboka ciemność.
– Czy to już wszystko? – spytał Wicehrabia z niedowierzaniem.
W tym czasie Landgraf skrzesał płomień i zapalił łuczywo.
– Został tylko popiół… – stwierdził po chwili.
*
Piętnaście lat później, tuż przed walną rozprawą z Dzikimi, kiedy nie było jeszcze wiadomo, jak potoczą się sprawy, Wicehrabiemu przypomniało się tamto dawne nocne zdarzenie.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zaniepokoił się Landgraf.
– Nie wiem. Wiem tylko, że czasem sprawy pozostają bez wyjaśnienia.
– My jutro musimy zwyciężyć. Innego wyjścia nie ma! – rozsierdził się dostojnik.
– Masz rację przyjacielu – powiedział Wicehrabia.
Następnego dnia, dwie potężne armie, zwarły się w żelaznym uścisku.
Lecz przez kolejne piętnaście dni i nocy, walka pozostawała nierozstrzygnięta.
Nie pomagała ani furia, ani rozwaga, ani plany, ani desperacja…
W końcu, w szaleńczej walce, ginąc zaczęli najlepsi ludzie.
Ci, w których pokładano najwięcej nadziei.
Landgraf i Wicehrabia stanęli też, ramię w ramię, ze swym rycerstwem
i krok po kroku, w kurzu, krwi i pocie, posuwali się do przodu,
by chwilę później, powrócić w to samo miejsce…
W końcu Wicehrabia ujrzał wodza Dzikich, Nao Tathela z białą flagą.
– Czy się poddajesz? – spytał Landgraf swego wroga.
– Nic z tych rzeczy! – odrzekł hardo barbarzyńca.
– Cóż więc to znaczy?!
– Znaczy to, że przyszedł czas na rozmowy.
– Nigdy! – rzucił Landgraf zimno, gotów natrzeć ostro do przodu.
– Spójrz za siebie… – odpowiedział mu wódz Dzikich.
Wtedy Landgraf rozejrzał się dookoła i zobaczył swoich ludzi zmagających się beznadziejnie, z równie umęczonymi barbarzyńcami.
I nie było ich już wielu, podobnie jak ich wrogów…
– Lecz wiesz, że to nie koniec… – szepnął Landgraf, wznosząc miecz ku Nao Tathelowi.
– To nie koniec – zgodził się z nim barbarzyńca.
*
Nazajutrz, na piaszczystym wzgórzu, spotkali się najwyżsi dowódcy obu stron.
Ustalono warunki zawieszenia broni.
Spokój trwał dwa lata.
W tym czasie wrogowie odzyskali siły.
*
– Ale tamta dziwna gwiazda spaliła się na popiół – powiedział Landgraf do Wicehrabiego, gdy z nowymi wojskami  wyruszali do dalszej walki.
– W tym jest jakiś sens – odpowiedział Wicehrabia. – Ostatecznie przecież nie zginęliśmy tamtej nocy…