RobertGorczyński.pl

Widzę Myślę Piszę

Month: sierpień 2016 (page 2 of 2)

Rewolucja.

Każda z nich zaczyna się pod pięknymi hasłami i przesłankami.
Każda z nich twierdzi, że jest jedyna i „ta właściwa”.
Każda zmusza ludzi do uległości.
Za sprzeciwem zaś podąża śmierć…

Gdyby to ode mnie zależało,
wprowadziłbym obligatoryjny wymóg:
Jeśli pragniesz rewolucji, oszacuj jej skutki.
WSZYSTKIE…

Miłość.

Można ją kojarzyć z chemią.
Można z konkretną osobą.
Można z miejscami.

Ja jednak nie wierzę, że to takie proste.

Uważam, że miłość to ważna część nas samych.
Jedni mają ją w sobie i nie potrzebują nikogo innego.
Inni pragną jej tak bardzo, że nie szanują samych siebie.
Większość jednak jest gdzieś pośrodku.
I to z tych związków rodzą się zdrowe dzieci.

O plażowych parawanach… z większym zrozumieniem. :-)

W dawnej sarmackiej Rzeczypospolitej było tak, że jak szlachcic wznosił dwór, a miał mało ziemi, to budował dworek w dolinie, by po wyjrzeniu z ganku widzieć tylko własne włości.
Jeśli miał ziemi więcej, to budował dwór na wzgórzu, by wychodząc z niego, z dumą obserwować swe niezmierzone bogactwo.

Może więc z tymi plażowymi parawanami jest podobnie?
Może nadal pragniemy widzieć tylko to, co nasze.
Nawet nad szerokim, polskim morzem…
🙂

Dziś Rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

Z tej okazji uczcijmy pamięć Wszystkich Uczestników wojennej batalii,
która ocaliła Polskę i Europę w swoim kulturowym kształcie.
Cześć Ich Pamięci!
Z okazji Święta Wojska Polskiego,
składam Wszystkim Polskim Żołnierzom,
wyrazy mojego najwyższego uszanowania!

Misja Nikkondaha – część III.

Vitallina ocknął się w kapsule. To właściwe słowo, bo on naprawdę się ocknął.
Najpierw  pomyślał, że jest w łazience, bo wszystko wokół niego było białe.
Pierwsze więc co zrobił, to się zeszczał.
Automatyka jednak precyzyjnie poradziła sobie z tym problemem.
Vitallina nie poczuł nawet zapachu moczu, tylko od razu woń lawendy.
Wtedy chłopak zrozumiał, że coś jest nie tak.
Spytał więc niepewnie:
– Gdzie ja jestem?
W tej sytuacji podjęto na Ziemi decyzję o częściowym ujawnieniu prawdy. W końcu teraz od Vitalliny zależało powodzenie misji.
– Na skutek pomyłki znalazłeś się w przestrzeni kosmicznej – odezwał się głos w jego kabinie. – Jesteśmy z ciebie dumni. Nie masz też powodu do obaw. Tak naprawdę tego rodzaju misje podobne są do jazdy autobusem, albo tramwajem. Nam zależy tylko na tym, abyś mówił nam na bieżąco co widzisz i co czujesz. Jeśli to zrobisz, zapewnisz sobie dostatnie życie do końca swoich dni.
Vitallina nie miał wątpliwości. Przystał na ten układ z ochotą. Dożywotni urlop, to było przecież coś o czym zawsze marzył.
– Ale nie wystawicie mnie do wiatru? – spytał pewnym siebie głosem.
– W tej kabinie i w naszym centrum, wszystkie rozmowy są nagrywane, a wszelkie zapewnienia mają moc umowy – zapewnił operator misji.
– Skoro tak, to jesteśmy umówieni. Zapytam tylko na ile?
– Operator usłyszał w słuchawce, że będzie to kwota 5. tysięcy dolarów miesięcznie wypłacana do końca życia Vitalliny.
I tę informację bezzwłocznie przekazał chłopakowi.
Vitallina stwierdził jednak, że interesuje go 6 tysięcy.
Operator zapewnił, że przekaże dowódcom jego propozycję.
Szefostwo zgodziło się od razu, ale poprosiło by przetrzymać negocjatora w niepewności aż czterdzieści pięć minut.
To wystarczyło by Vitallina ucieszył się z porozumienia.
Turkusowy okręt zajął docelową pozycję dwie godziny później.
W tym czasie stało się jednak coś nieprzewidzianego.
Kapitan Nikkondaha dowiedziawszy się co zaszło, wściekł się nie na żarty.
Kierownictwo jednak poleciło mu zachować gotowość.
Kapitan po rozmowie z przełożonymi poszedł do łazienki.
Umył twarz i spojrzał w lustro.
I wtedy oficer zobaczył siebie w mundurze admirała, a bezosobowy głos oświadczył, że ma dla niego propozycję.
Głos dobrze wiedział, że jego miejsce w statku zajął ktoś przypadkowy.
Zaproponował mu więc rolę przedstawiciela kosmitów na ziemi.

Kapitan rozumiał znaczenie słowa: zdrajca.
Zameldował więc o tym wydarzeniu przełożonym.
Przełożeni podejrzewając raczej załamanie nerwowe oficera, zaproponowali mu stałą dyskretną obserwację.
Lecz to, z czym mieli się zetknąć wkrótce przerosło ich przewidywania…
C.D.N.

Biała luka.

Odwiedziłem kiedyś twoje miasto.
I nie spodobało mi się to miejsce.
Usiadłem na parkowej ławeczce i nie mogłem się nadziwić.
Miałem chwilę czasu, więc postanowiłem pomyśleć.
Wy tego nie zrozumiecie, bo wasze myślenie wyceniono.
Za moje myślenie nikt mi nie zapłaci.
Mam więc nad wami poważną przewagę.
A zatem, zanim popadnę w depresję, postaram się dojść do jakichś wniosków.
Przede wszystkim martwi mnie ta ogromna biała plama unosząca się nad waszymi głowami.
Powiedzcie, czy widzicie sens nocnego wpatrywania się w niebo?
Nie?
(Tak właśnie myślałem!)
I teraz już jestem pewien, że ta wielka matowa przestrzeń nad waszymi głowami jest złodziejem.
Ona, mimo comiesięcznych wpłat na wasze konta, kradnie wam to, co najważniejsze:
Wasz czas.
Ale to nie wszystko.
Niska cena waszych powinności.
Niska wycena energii wysysanej z was bezkarnie,
powoduje, że z dnia na dzień jesteście słabsi,
a wielka matowa przestrzeń pęcznieje.
Bo ona jest jak rak,
pragnie byście jej nie zauważali,
pragnie rosnąć i nabudowywać się po horyzont.

Jestem jednak w pełni świadom,
że moja pobieżna obserwacja jest z gruntu niepełna.

Po prostu, z perspektywy parkowej ławeczki
trudno mi dostrzec dokąd tak naprawdę zmierza Pan Elon Musk…

Kot w kosmosie.

Pominąwszy ryk silników, który wprawił Kota w prawdziwe osłupienie,
początek lotu nie był aż tak okropny.
Fajne były wszystkie te migoczące kontrolki i przełączniki!
Kotu aż chciało się je drapać!
Szybko jednak zapomniał o tym,
bo wtedy zachwyciła go nieważkość!
Wyobrażacie sobie latające Koty?!
On też sobie tego nie wyobrażał!
A jednak latał…

Wtedy Kot pomyślał sobie,
że to bardzo niesprawiedliwe:
NIE MÓC LATAĆ!
Ilu ryb nie można złowić?
Ilu motków wełny nie można ukraść?
Ilu myszy nie można schwytać?
Do ilu miejsc nie da się ot tak po prostu zajrzeć?

I wtedy Kot zasnął…
(bo to też się często Kotom zdarza.. 🙂
A kiedy spał,
Rakieta wyhamowała,
Zawróciła i miękko opadła na oceaniczne wody…

Kot ocknął się,
I znowu było tak samo:
Podano mu mleko,
Przyniesiono aromatyczną karmę,
Pogłaskano
I ułożono go w miękkim koszyku…

Wówczas Kotu zdało się,
że nigdzie nie był,
a wszystko to, co widział
Było tylko JEGO kolejnym snem… 🙂

Ale czy tak to właśnie jest?
(Doprawdy?!)
Opowiedz… Be 🙂

Duch ze Światła i Pary.

Nie poruszają mnie wasze długie przemowy!
Nie chcę czekać na coś, co i tak się nie zdarzy!
Zachowajcie sobie swoje obietnice dla siebie.
Już was nigdy nie wpuszczę tam,
Gdzie rodzą się moje marzenia!
Odtąd ja tylko mówić będę!
Ja znać będę prawdy.
I znajdę w sobie siłę.

Jak długo to potrwa?
Nie wiem.
Wiem tylko jedno:
Jestem teraz jak Wszechświat,
Który się odrodził.
Jestem jak zamęt pierwotny,
Jak najwyższa skala!
I dźwięku
I tonu

Teraz znów patrzę w siebie.
I odnajduję swoje sny.
I jestem wewnętrznie niecierpliwy.
Jak prąd życia.
Jak tamten Duch ze Światła i Pary,
Tamten, który wierzył w swoją twórczą moc!

Korsarze.

Jeśli nie dopłynę do tego portu,
To zginie cała moja załoga!
Przypinam więc rapier do pasa
I wychodzę na pokład.
A tam?!
(Do stu tysięcy kartaczy!)
Znów leje się woda!
I zmywa zeń mojego najmłodszego majtka.
Rozkazuję zatem twardo, by go wyłowiono!
Zaprawiona (Moja Załoga!), dobrze wie co ma robić!
I wkrótce majtek (Na ich rękach!), wypływa z tej toni.
A kiedy jest już na pokładzie,
Ślubuje mi dozgonną wierność.
(I tak właśnie dobiera się załogi!).
Ale nie czas na sentymenty,
Bo na morzu nigdy na to czasu nie ma!
Tu fala za falą płynie,
A kto o tym nie pomni,
Ten ginie!
Staję więc na mostku
I jasne wydaję rozkazy!
A tam na pokładzie…
(Duch ich dumą mnie napawa!)
Wszyscy z zapałem czynią to, co do nich należy.
Na deskach widzę też i majtka
Który kiedyś przecież zostać może:
Hardym,
Wielkim,
(I jak sądzę…), sławnym Kapitanem!

Mam tylko wielką nadzieję,
Że dzień swego ocalenia
Na zawsze dobrze zapamięta.

Newer posts

© 2024 RobertGorczyński.pl

Designe By ilonaDESIGNGóra ↑