Nie popieram Pana Orbana, tak jak nie popieram Pana Kaczyńskiego.
Jednak w pełni rozumiem niepokój Pana Orbana spowodowany potężną falą uchodźców na Węgrzech.
Wyobrażacie sobie Państwo podobne sceny na Dworcu Centralnym w Warszawie?
Wyobrażacie sobie Państwo tak intensywną nielegalną migrację przez nasze granice?
Wcale się nie dziwię, że Węgrzy próbują coś z tym zrobić.
WCALE.


Od dziesięcioleci jestem też stałym i wiernym czytelnikiem
„Gazety Wyborczej”, ale teraz
NIE POTRAFIĘ POJĄĆ, DLACZEGO „GAZETA WYBORCZA”
TAK KONSEKWENTNIE ODMAWIA LUDZIOM PRAWA DO GŁOSU

i tak konsekwentnie blokuje możliwość wypowiedzi – komentowania – internautom, którzy MASOWO wyrażają swój niepokój i protest przeciw przyjmowaniu uchodźców.
Jak to jest, że z jednej strony z góry wiadomo, że przewaga islamu na danym terenie, per saldo, implikuje przemoc wyznaniową i terroryzm
(vide: Francja, Anglia, Stany Zjednoczone), a z drugiej strony oficjalne czynniki promują przyjmowanie imigrantów, którzy sprowadzając do nas swoich krewnych i bliskich, mogą spowodować to, że i u nas powstaną podobne kryzysy?
Dlaczego Polska musi pakować się we wszystkie problemy,
w które wpakowali się przed nami inni?
Dlaczego nie daje się nam możliwości unikania błędów innych?
I co najważniejsze:
DLACZEGO W RAMACH UNII EUROPEJSKIEJ NIE CZYNI SIĘ NIC,
CO MOGŁOBY ZAKOŃCZYĆ KONFLIKTY W KRAJACH TAKICH JAK SYRIA?
CO PRZECIEŻ MOGŁOBY ZATRZYMAĆ TEN ZALEW UCHODŹCÓW.

P.S.: W dzisiejszym. sobotnim, numerze „Gazety Wyborczej” przeczytałem artykuł namawiający do tego, żebyśmy jako Polacy nie zapominali,
o tym, że kiedyś też byliśmy uchodźcami…
Okej. Zapominać nie można.
Problem jednak polega na tym, że: ilu by Polaków nie wyemigrowało,
to nie zmieni to Europy nawet w ułamku tak diametralnie,
jak wielka, masowa imigracja obcych nam kulturowo muzułmanów.
I na tym właśnie polega wielkie, oficjalne nadużycie.