Podłe, krnąbrne,
I brudne jak błoto.


Wyłażą z pod ziemi.
Obiecują złote góry
I lepią się do człowieka.
Aż w końcu niebo nie jest już niebieskie,
Woda tylko mętna
I powietrze stęchłe.
Dookoła szerzy się przyducha.
A one ciągle mówią, że to raj…

Ja, jakoś tak, mam szczęście:
Do tej pory nie dałem im posłuchu.
🙂